*James*
Razem z Amy i Kendallem pojechaliśmy jego
samochodem do sklepu. Amy usiadła z tyłu i nie odzywała się. W aucie panowała
dziwna atmosfera, więc postanowiłem to zmienić i odwróciłem się do tyłu.
- No Amy, cieszę się, że w końcu cię
poznałem - powiedziałem przerywając tą dziwną ciszę.
- Naprawdę? - ożywiła się Amy.
- Tak. Wiesz, Carlos tylko nam o tobie
opowiadał i to tylko zdawkowo. Nawet nam żadnej twojej foty nie chciał pokazać.
- Serio? Nie wiedziałam, że robił ze mnie
taką tajemnicę.
- No i to jaką tajemnicę. Co najmniej
jakbyś była europejską księżniczką - powiedziałem. - Prawda Kendall?
Spojrzałem na Kendalla, który mimo, że
prowadził uważnie, był zamyślony.
- Kendall! Brachu co z tobą? - zawołałem.
- Jesteś dziś cały dzień jakiś taki nieobecny.
- Sorki - odparł Kendall. - Mam dziś po prostu
kiepski dzień.
- Nie siedź cicho jak ten głupek. Włącz
się do rozmowy. - I zwróciłem się do Amy - my trochę wiemy o tobie, więc może
opowiemy tobie coś o nas. Tylko powiedz co chcesz wiedzieć.
- Hmm... no nie wiem. Wiesz takie
podstawowe rzeczy. Skąd jesteście? Kiedy się urodziliście?
- No więc ja urodziłem się w Nowym Jorku
16 lipca 1990 roku - zacząłem. - Potem przenieśliśmy się do San Diego gdzie
spędziłem większość dzieciństwa. Potem sam przeniosłem się do Los Angeles.
- A ty Kendall? - spytała Amy, pierwszy
raz odzywając się do Kendalla.
- Ja urodziłem się w Wichita 2 listopada
1990 roku. Spędziłem tam tylko część dzieciństwa, bo potem całą rodziną
przenieśliśmy się do LA no ale potem z pewnych względów musieliśmy przenieść
się do Las Vegas.
- A Logan skąd jest i kiedy się urodził?
No bo Carlos jest z Florydy - zapytała Amy.
- Logan.... on sie urodził w Dallas -
powiedział Kendall. - Wiesz, że wychowywał się razem z Demi Lovato i Seleną
Gomez.
- Serio? Nie wiedziałam, że aż tak dobrze
się znają.
- Znają, znają, nawet się przyjaźnią –
dodałem.
- Omg, jesteście z różnych stanów. A jak
z waszym pochodzeniem, waszymi korzeniami?
- Ja – zaczął Kendall – mam niemieckie
korzenie.
- A ty James? – zapytała mnie Amy.
- Ze mną jest gorzej – zaśmiałem się.
- Dlaczego?
- Bo ja mam różne pochodzenie. Oprócz
amerykańskich korzeni mam korzenie żydowskie, rosyjskie, brytyjskie i irlandzkie.
- Wow, a Logan?
- Logan ma amerykańsko – polskie
pochodzenie – powiedział Kendall.
- Serio? Nie wiedziałam, że to w połowie
mój rodak – odparła Amy.
- No widzisz – powiedziałem – jaki ten
świat mały. Jego dziadkowie są Polakami, tylko nie wiem czy ze strony mamy czy
taty Logana.
- Carlos to, że niezła mieszanka – rzucił
Kendall.
- No, Los ma korzenie latynoskie i
wenezuelskie jakby nie liczyć amerykańskich – powiedziała od razu Amy.
- Ty wszystko o nim wiesz. Niezła jesteś
– powiedziałem.
- No wiesz, trzeba znać na wylot
najlepszego przyjaciela – odpowiedziała.
- Dobra nie gadać tyle, tylko wysiadać –
powiedział Kendall. – Zakupy nie zrobią się same.
- No już, już idziemy – odparłem ze
śmiechem.
*Carlos*
Zostałem z Loganem w domu i mieliśmy
zrobić obiad. Logan siedział z psami w ogrodzie, by nie biegały po domu, więc
miałem chwilę by zadzwonić do Alexy.
- Hej kotku – powiedziałem gdy usłyszałem
jej głos.
- Hej Los, co tam?
- Nic, chciałem usłyszeć twój głos i
zapytać jak się czujesz.
- Dobrze, ale wiesz jak to jest na
planie. Mnóstwo czasu, ale i zamieszania. Dziś mamy w większości zdjęcia, ale
też robimy małe przymiarki do kręcenia pierwszych scen.
- No tak. Praca w tym zawodzie nie jest
prosta, ale za to fascynująca.
- A jak tam realizacja naszego planu? –
spytała.
- Masz na myśli Kendalla i Amy?
- Noo.
- Wiesz, nasz plan ma się imponująco
dobrze – odparłem.
- Tak? No to opowiadaj co mnie dziś
ominęło – powiedziała. – Już siadam wygodnie.
- No więc rano jak wpadli chłopaki i
James oczywiście z Foxem, to Amy zgodziła się z nim i z Sydney zostać. A w
zasadzie chłopaki jej nie widzieli, bo była na górze – zacząłem moją opowieść.
- I James zostawił Foxa? Tak z własnej
woli?
- No, nie było łatwo, ale zostawił. Na
mieście poszliśmy najpierw na ulubione cynamonowe bułeczki Kendalla. Potem
poszliśmy do kina i na zakupy. Oczywiście James zrzędził, że tęskni za Foxem i
martwi się o niego. Więc poszliśmy – kontynuowałem.
- Do domu? – spytała.
- Nie, bo była z psami na spacerze na tej
polanie obok nas.
- I co?
- Schowaliśmy się w krzakach i chłopaki
zobaczyli Amy.
- Mówili coś?
- I tu się robi ciekawie – powiedziałem
tajemniczo – bo odezwał się Kendall.
- Naprawdę?
- Noo… wyrwało mu się cos, zaczął się
jąkać i zrobił się czerwony jak burak. W końcu wydusił z siebie, że Polski są
całkiem ładne. Ale wszyscy wiedzieliśmy, że Amy wpadła mu w oko. Ale potem była
niezła akcja.
- A co się stało? Też ma to związek z
naszym planem? – spytała Lexi.
- Oczywiście. No wiem potem poszliśmy z
chłopakami na zakupy. Amy wróciła w między czasie i opalała się nad basenem.
Kendall i Logan wyszli na taras i jak ją zobaczyli to Kendall powoli podszedł
do niej i przebiegł palcami po jej plecach. Ona poderwała się z krzykiem:
”Carlos!”, a jak zobaczył, że to nie ja, tylko Kendall to się przestraszyła i
wpadła do basenu.
- Naprawdę? To musiała się nieźle
wkurzyć.
- Nooo, teraz pojechała z Kendallem i
Jamesem do sklepu. Mam nadzieję, że się nie pozabijają – powiedziałem ze
śmiechem.
- Miejmy nadzieję – odparła Alexa. –
Kochanie muszę już kończyć, bo kończy mi się już przerwa i muszę iść z powrotem
w ten chaos.
- Dobra – powiedziałem z nutką smutku –
ja też muszę kończyć. Właśnie wraca Logan z ogrodu z psami, a mieliśmy zrobić
obiad. Powodzenia na planie i buziaki Lexi.
- Buziaki i papa Los.
*Logan*
Wróciłem do domu Carlosa z psami z ogrodu
akurat, gdy Carlos kończył rozmowę telefoniczną z Alexą. Od razu skierowałem
się do kuchni.
- No Logan, to co robimy na obiad? –
zapytał Carlos.
- Hmm… nie wiem, a co masz w lodówce?
- Nie wiele – powiedział Carlos
zaglądając do lodówki.
- A masz makarony i pomidory? – spytałem
zaglądając do szafek.
- Mam.
- A mięso mielone?
- Też.
- Może spaghetti z sosem? –
zaproponowałem. – Proste i szybkie.
- Dobry pomysł. Tam w szafce znajdziesz
makaron, a ja wyjmę sos pomidorowy i mięso – powiedział Carlos. – A tak na
marginesie, co myślisz o Amy? – zapytał po chwili Carlos.
- Ładna i sympatyczna dziewczyna. Lubię
dziewczyny z charakterem.
- Masz na myśli tą sytuację nad basenem?
– zapytał Carlos podsmażając już mięso.
- No – odparłem ze śmiechem. – Nie lubię
kiedy dziewczyna jest nudna jak flaki z olejem. A ona pokazuje, że ma
charakterek. Pasuje jak ulał do Kendalla.
- Wiem, wiem. Tylko nic mu o tym nie mów.
I chyba już wrócili – powiedział Carlos słysząc zamykane drzwi samochodu.
Po chwili do domu wpadli Kendall, Amy i
James w doskonałych humorach. Gadali i śmiali się razem jakby się znali od lat.
- Czy coś nas ominęło? – zapytałem.
- Nie. A czemu pytasz? – zapytał
beztrosko Kendall.
- No, bo wychodząc ze sklepu, nie
mieliście tak anielskich humorów – odparł Carlos.
- Oj tam, oj tam, nie zrzędź tylko
powiedz kiedy obiad – powiedział James.
- Właśnie! – powiedzieli jednocześnie Amy
z Kendallem i wybuchnęli śmiechem.
- Nie chcę wam przerywać – zacząłem – ale
moglibyście pomóc w nakrywaniu stołu.
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale
moglibyście pomóc – zaczął mnie przedrzeźniać James.
- Ha, ha, ha very funny – powiedziałem.
- No, to takie zabawne Logie-Bear –
powiedziała Amy.
Wszyscy spojrzeliśmy na nią zdziwieni i
przez chwilę zapanowała dziwna niezręczna cisza. W końcu James się odezwał:
- Czemu nazwałaś Logana, Logie-Bear?
- A co powiedziałam coś nie tak? Po
prostu tak jakoś zdrobniłam jego imię, a że jest tak podobny do niedźwiadka i
połączyłam te dwa słowa – tłumaczyła się Amy. – No co? Co tak dziwnie na mnie
patrzycie?
- No bo to jest ksywka Logana, której on
niezmiernie się wstydzi i która go żenuje, więc nie nazywamy go tak – tłumaczył
jej Kendall.
- Dobra, siadajcie do stołu. Zaraz
przyjedzie Alexa i w komplecie zjemy obiad – powiedział Carlos.
*Alexa*
Po męczącym dniu wracałam do domu. Carlos
mi napisał, że właśnie będą jeść obiad, więc się śpieszyłam. Wpadłam do domu
akurat, gdy Carlos postawił na stole jedzenie.
- Hej wszystkim – rzuciłam idąc do kuchni
by umyć ręce.
- Hej – odpowiedzieli mi wszyscy.
- Witaj kotku – powiedział Carlos całując
mnie w policzek. – Siadaj, mój głodomorku. Zmęczona? – zapytał Los nakładając
mi obiad.
- Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo –
powiedziałam. – Jeszcze nie zaczęliśmy na dobre kręcenia filmu, a ja już jestem
zmęczona i mam dość – dokończyłam i wsadziłam do buzi pełen widelec makaronu w
sosie.
- Ale na pewno będziesz świetna, jak
zawsze zresztą, kochanie – powiedział Carlos wychodząc do kuchni.
- Właśnie – przytaknął James, sypiąc
Foxowi i Sydney karmę do misek.
- Ale nie gadajmy o mnie. Lepiej
powiedzcie co mnie dziś ominęło – powiedziałam.
- Aaa, sporo się działo – powiedział
cicho Logan.
- No – odezwał się Kendall. – Amy
niechcący odkryła wstydliwy pseudonim Logana.
- Szybka jesteś Amy – powiedziałam. –
Mnie trochę dłużej zajęło odkrycie tej ksywki. Ale co myślisz o naszych
chłopcach?
- Carlosa znam już od lat więc logiczne –
mówiła Amy. – Jamesa i Kendalla poznałam dziś i są spoko…
- A spróbowałabyś powiedzieć, że nie –
wtrącił James, a my wybuchneliśmy śmiechem.
- Tylko Logana w sumie jeszcze nie
poznałam – rzuciła mimochodem Amy.
- I… zaczynamy teleturniej z
odpowiadającym Loganem Hendersonem – powiedział Kendall głosem prowadzącego
teleturniej. – Prosimy o pierwsze pytanie – zwrócił się do Amy, która
wybuchnęła śmiechem.
- Wiem już gdzie się urodziłeś i jakie
masz korzenie, więc powiedz kiedy się urodziłeś? – zapytała.
- Urodziłem się 14 września w tym samym
roku co Carlito.
- Chłopaki wspominali, że wychowywałeś
się z Demi i Seleną.
- No, to prawda – powiedział Logan. –
Ciągle się przyjaźnimy, dziewczyny nawet grały z bratem Kendalla w jednym
filmie.
- Masz rodzeństwo? – zapytała Kendalla
trochę zaskoczona Amy.
- A mam – odparł uśmiechając się Kendall.
– Dwóch starszych braci – Kennetha i Kevina. Właśnie Kevin grał z Demi i
Seleną.
- A wy macie rodzeństwo? James, Logan? –
zapytała znowu Amy.
- Ja mam młodszą siostrę Presley –
powiedział Logan.
- A ja mam starszego brata Philipa i
starszą siostrę Ali. Już nawet jestem wujkiem. Ali urodziła córeczkę Emmę –
odparł z dumą James.
- Wow gratuluję – powiedziała Amy i
zwróciła się do mnie. – A ty Alexa gotowa na swój jutrzejszy wielki dzień?
- Wiesz… stresuję się trochę, choć dziś
miałam tak zabiegany dzień, że nie skupiałam się nad tym, ale nie mogę się
doczekać – powiedziałam dyskretnie kładąc dłoń na dłoni Carlosa.
- Narobiłaś się kotku, przy organizacji
ślubu i wesela i wszystko dopięłaś na guzik – powiedział Carlos odwzajemniając
mój uścisk dłoni.
- Dobra, ja wam nie będę już przeszkadzać
i idę spać – powiedziała Amy, wstając od stołu.
- A skąd ten pomysł, że nam
przeszkadzasz? Siadaj i pogadaj jeszcze z nami – powiedział błagalnie Kendall.
- Po prostu muszę się położyć wcześniej
spać, bo rano przed ślubie, mam coś do załatwienia – odparła.
- No dobra, idź spać i do zobaczenia rano
– powiedziałam.
*Amy*
Poszłam do pokoju, zmęczona po wszystkich
atrakcjach i przeżyciach z tego dnia. Bardzo zdziwił mnie wzrok Kendalla, gdy
wszyscy życzyli mi dobrej nocy. Idąc na górę zastanawiałam się co mogło znaczyć
to spojrzenie Kendalla, ale gdy weszłam pod prysznic od razu o tym zapomniałam.
Rano wstałam wcześnie, zjadłam śniadanie
i wyszłam, a Carlos i Alexa ciągle spali. Miałam do załatwienia parę spraw na mieście,
a że chciałam zrobić na weselu niespodziankę Alexie i Carlosowi, więc musiałam
wszystko zorganizować. Do domu wróciłam na 12, bo miałyśmy jechać z Alexą do
fryzjerki i wizażystki.
- No jesteś już – powiedziała
zdenerwowana lekko Alexa, podnosząc się z kanapy.
- Możemy iść – powiedziałam, zostawiając
moje zakupy w holu.
- No to chodźmy, masz tu kluczyki.
Będziesz prowadzić, bo ja jestem zbyt zdenerwowana.
- Dobra – powiedziałam i objęłam ją. A po
chwili powiedziałam – Wszystko będzie ok, nie martw się.
- Skoro tak mówisz – odparła niepewnie
Alexa. – Chciałabym mieć to już to wszystko za sobą.
- Nie denerwuj się na zapas. Na razie zrelaksujemy
się u fryzjerki i wizażystki ok? – zapytałam.
- No ok – odparła, otwierając drzwi.
Pojechałyśmy najpierw do fryzjerki, Alexa
nie miała jakiejś wyszukanej fryzury. Miała włosy ułożone w duże fale i wpiętą
w nie jedną orchideę, a ja miałam wyprostowane włosy. Potem u kosmetyczki
zrobiono nam weselny, ale delikatny makijaż i wróciłyśmy do domu Carlosa, żeby
przebrać się w sukienki. Pomogłam Alexie włożyć sukienkę, wpięłam welon, a buty
zostawiłyśmy sobie na koniec by nie męczyć nie potrzebnie nóg. Potem ja się
ubrałam w sukienkę, tylko musiałam poprosić Alexę by mi zapięła do końca zamek
w sukience na plecach.
Cały czas wydawało mi się, że Alexa ma
dobry humor, ale gdy przed wyjściem spojrzałam na nią, myślałam, że zaraz
wpadnie w histerię. Siedziała z twarzą ukrytą w dłoniach. Usiadłam obok niej i
ją objęłam.
- Co jest? – zapytałam cicho.
- Boję się. A jeśli coś pójdzie nie tak?
A jak Carlos się rozmyśli? Albo ja zemdleję? Ja nie dam rady…. – powiedziała
znowu chowając twarz w dłoniach.
- Wszystko będzie dobrze. Nic nie pójdzie
źle, bo wszystko dopięłaś na ostatni guzik. Carlos się nie rozmyśli, bo cie
kocha i jestem o tym przekonana, a ty nie zemdlejesz. – Pociągnęłam ja za rękę
i postawiłam przed lustrem. – Popatrz, wyglądasz pięknie, ale jak nie
przestaniesz płakać to sobie rozmażesz makijaż kochanie i wtedy będzie problem
– powiedziałam z uśmiechem.
Alexa się rozchmurzyła i uśmiechnęła.
- No to chodźmy…. Miejmy to za sobą –
dodała po chwili Alexa.
- Wszystko będzie dobrze – powiedziałam.
– Chodźmy, bo samochód już czeka.
I pojechałyśmy. Ślub i wesele miały się
odbyć w ogrodzie i domu rodziców Carlosa, a goście mieli mieć pokoje w
pensjonacie który stał koło domu rodziców Losa, który z resztą oni prowadzili.
Gdy weszłyśmy do ogrodu stanęłam jak zamurowana. Ogród był pięknie udekorowany
wg pomysłu Alexy i wyglądał jak z żurnalu. Po chwili wpadłam na mamę Carlosa,
której nie widziałam odkąd wyjechali do LA.
- Amy kochanie, jak dawno cię nie
widziałam. Jak się czujesz? – zapytała.
- Dobrze, ale muszę iść, bo mam jeszcze
pomóc Alexie przed rozpoczęciem ślubu.
- Ok, no to leć. Pogadamy później – powiedziała
całując mnie w policzek.
*Kendall*
Rano gdy się obudziłem przyjechał do mnie
Carlos, wyszykowaliśmy się i pojechaliśmy na ślub. Gdy zjawiliśmy się na
miejscu, okazało się, że Alexa i Amy już są. Kiedy zobaczyłem Amy zaniemówiłem
z wrażenia. Zauważyłem wcześniej, że ona jest ładną dziewczyną, ale w tych
wyprostowanych włosach i sukience i butach w kolorze orchidei z wiązanki Alexy
wyglądała nieziemsko. Nie mogłem oderwać od niej wzroku przez całą uroczystość.
I w sumie jedyne o czym myślałem było pocałowanie jej.
Gdy w końcu zaczęło się wesele i Alexa z
Carlosem tańczyli pierwszy taniec, podszedł do mnie James.
- Ty stary, ogarnij się – powiedział
szturchając mnie lekko.
- Ale o co ci chodzi?
- Żebyś przestał gapić się na Amy! To
widać! Więc weź się ogarnij, bo ona jeszcze się kapnie albo ktoś jej powie –
powiedział James.
- No sorry, ale ona mi się strasznie
podoba, a dziś jeszcze wygląda tak cudownie.
- To idź i poproś ją do tańca jak będzie
wolny i sobie pogadacie.
- Myślisz? A jak nie będzie chciała? –
zapytałem.
- Będzie chciała, o to się nie martw. A
poza tym drużbie nie wypada nie zatańczyć choć jednego wolnego.
Zachęcony przez Jamesa podeszłem do Amy.
Akurat gadała z jakimś kolesiem, chyba dalekim kuzynem Alexy, który był bardzo
natrętny. Widać, że był nieźle podchmielony i próbował objąć Amy, a ona go
odpychała. Gdy stanąłem obok niej widać, było, że odetchnęła z ulgą.
- Hej co jest? – zapytałem Amy. – Czy on
ci cos zrobił?
- Nie – odparła cicho Amy – jeszcze nie.
Chciałeś coś ode mnie?
- Tak, chciałem się zapytać czy
zatańczysz ze mną wolnego.
- Jasne, chodźmy – powiedziała szybko Amy
łapiąc mnie za rękę i ciągnąc na parkiet.
Akurat zaczął się wolny i większość
tańczyła na parkiecie. Widziałem, że Amy była trochę roztrzęsiona.
- Co się stało? Co ten facet od ciebie
chciał? Groził ci? – zapytałem.
- Nie nic, wszystko jest ok. Ale dobrze,
że wziąłeś mnie do tańca.
- Skoro tak mówisz to ok, ale pamiętaj,
że jakby coś to zawsze możesz na mnie liczyć – powiedziałem.
- Dzięki – szepnęła.
Niestety po naszym tańcu, podeszła do
mnie Alexa i zgarnęła mnie na parkiet. Zastawiłem Amy, ale obiecałem, że
następny taniec zatańczę z nią. Ale tylko zdarzyłem zostawić Amy, podszedł do
niej ten natrętny nachlany typ. Zaczął z nią rozmawiać i ciągnął ją ze sobą.
Potem podszedł do wyjścia i cały czas patrzył na mnie. Gdy skończyłem tańczyć z
Alexą podeszła do mnie Amy z błagalną miną i szepnęła mi w ucho:
- Ten facet nas obserwuje, groził mi i
tobie, przyjdź za 5 minut do pierwszego pokoju po prawej w naszym pensjonacie,
on chyba chce mi coś zrobić, więc będę potrzebowała twojej pomocy.
Skinąłem głową i popatrzyłem na tego
typa. Gdy wyszedł z Amy od razu podeszłem do Jamesa.
- Stary, jesteś mi potrzebny. Musimy
ratować Amy.
- Co ty żeś wymyślić? – zapytał.
- Nie gadaj tylko chodź – powiedziałem.
Weszliśmy do naszego pensjonatu i
skierowaliśmy się do pierwszego pokoju po prawej. Słychać było z niego hałasy.
Otworzyłem szybko drzwi, ale to co zobaczyłem przechodziło Ludzkie wyobrażenie.
W pokoju panował półmrok, na łóżku leżała
Amy z zakneblowanymi ustami, związanymi rekami i podciągniętą sukienką, a ten
obrzydliwy typ chciał ja zgwałcić. James odciągnął tego faceta od Amy, a ten
zaczął się wyrywać i rzucać, więc James go ogłuszył. Ja w tym czasie zająłem się
Amy. Rozwiązałem jej ręce, zdjąłem jej knebel z ust i poprawiłem sukienkę.
Objąłem ją, a ona cała roztrzęsiona przylgnęła do mnie mocno i spoglądała ze
strachem jak James obezwładniał tego typa.
- Dlaczego z nim poszłaś? – zapytałem
cicho.
- Bo mi groził i miał nóż – powiedziała
ledwo dosłyszalnym szeptem. – Powiedział, że jeśli z nim nie pójdę i nie zrobię
tego co mi każe to zabije nas wszystkich. Nie mogłam przecież pozwolić by
zniszczył ten piękny dzień Alexie i Carlosowi, no i by wam zrobił krzywdę.
Przytuliłem ją mocniej do siebie.
- Wiesz, ja jadę do domu, jak chcesz to
mogę cie podrzucić.
- Ok, teraz raczej nie będę w stanie
dobrze się bawić na weselu – odparła.
- Dobra, ty James pójdź po Carlosa i
Alexę, a ja poczekam z Amy – powiedziałem.
- Tylko wolałabym nie zostawać tu dłużej.
Bo mimo że tu jesteście to boję się go.
- Ok to poczekamy w moim pokoju –
powiedziałem do Jamesa.
Zaprowadziłem Amy do mojego pokoju. Dałem
jej szklankę wody i marynarkę by się okryła bo był to chłodny wieczór. Po
chwili przyszedł James z Carlosem i Alexą, która od razu podeszła do Amy i ją
przytuliła.
- Zawiozę Amy do domu – powiedziałem.
- Tak będzie najlepiej – powiedział
Carlos. – A my się zajmiemy tym facetem. Nic ci nie zrobił? – zapytał Amy
podchodząc do niej i obejmując ją.
- Nie nic, na szczęście nie zdążył – i
spojrzała na mnie z wdzięcznością.
- Dobra, idziemy, bo już czeka taksówka –
szybko powiedziałem.
Alexa ucałowała Amy i wyszliśmy przed
budynek. Wsiedliśmy do taksówki i podałem kierowcy najpierw adres Amy, po kilku
minutach jazdy spojrzałem na nią i zobaczyłem, że usnęła oparłszy głowę o
ramię. Powiedziałem taksówkarzowi by nas zawiózł do mnie.
Super blog i rozdział! Co za typ! Dobrze, że Amy powiedziała wszystko Kendallowi. Czekam z niecierpliwością na nn.
OdpowiedzUsuńP.S. Jakbyś miała czas i ochotę, to zapraszam do mnie:
domischmidt.blogspot.com i odnalezieni-po-latach.blogspot.com
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńŚwietny rozdział .
OdpowiedzUsuń" Nie lubię kiedy dziewczyna jest nudna jak flaki z olejem." - rozwaliło mnie to :)
Gwałt podczas wesela? Ma gościu pomysły. Czekam na następny i mam nadzieję na jakąś akcje (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) z Amy i Kendallem.
Zauważyłaś ,że Rushers lubią Alexe, a nigdy nie przepadali za Halston? I w większości blogów z opowiadaniami była Carlexa, natomiast Jalston już niekoniecznie. Ale co się będę przemądrzać sama też do niej nie pałałam sympatią. Ale Alexa? Co poradze, że jej po prostu nie da się nie lubić? Carlos ma dobry gust *^^* trochę chyba sie zagalopowałam :D w każdym razie czekam na nexta.